- Powiemy Cindy... i pojedziemy do „Sea Shanty".
Będziemy razem. Cała trójka wstała. - Kelsey, pojedź ze mną - zażądał Dane. Spojrzała niepewnie na swych dwóch towarzyszy. - Pojedź ze mną - powtórzył. 338 - Pojedź z nim - poparł go Nate. - My zabierzemy Cindy. Spotkamy się w „Sea Shanty". - Dobrze - zgodziła się. Gdy zatrzymali się na parkingu, niebo zasnuwały chmury. - Chyba psuje się pogoda - zauważył Nate. Nikt jednak nie zwracał uwagi na pogodę, mimo że gdy się rozdzielili i ruszyli do samochodów, zaczęło siąpić. - Niedługo tam przyjedziemy - zawołała Kelsey do dwóch oddalających się mężczyzn. - Wyglądają jak para zbłąkanych szczeniaków - powiedziała do Dane'a. - A ty? Jak ty się czujesz? - Nie najlepiej, ale jakoś się trzymam. Przede wszystkim jestem zła na siebie. - Kelsey, wierz mi, każdy ma sobie coś do wyrzucenia. Pomóż mi, Dane. Gdy jechali, po policzkach Kelsey spływały łzy. Otarła je ze złością. - Są ludzie, którzy powiedzą, że sama się o to prosiła. Nie wiedzą, jak straszne miała dzieciństwo, że zawsze uciekała. Zawsze starała się uciec, dokądś dotrzeć. - Tak - potwierdził Dane. Nagle na niego spojrzała. - Boże! Ty przecież nie wiesz! Niemal zjechał z drogi. - Czego nie wiem? - O Cindy. - Co z Cindy? 339 - Odbiorą ją ze szpitala. Wczoraj wydawało się im, że znów ktoś kręci się koło domu. Wybiegli go szukać. Nate powiedział, że Cindy musiała wpaść na wiatrochron. Straciła przytomność. - Nie widzieli, jak to się stało? - Nie. Chyba się rozdzielili. - Powinni siedzieć cicho i ponownie wezwać Gary'ego Hansena. Pewnie wtedy udałoby się go złapać. - Więc uważasz, że naprawdę ktoś tam był? Mimo wizyty policji dzień wcześniej? - Nie, że ktoś, tylko Andy Latham. - Ale jeśli to Andy... Sheila nie żyje. - Hector miał taką samą wątpliwość. - A więc?