- Oczywiście. Wykonujecie bardzo ważne zadanie
- łagodziła konflikt Cindy. - Mamy też do czynienia z handlarzami narkotyków, także z piratami, którzy strzelają, gdy tylko nas widzą, z uchodźcami i... - Z fajtłapami - zakończył za niego Nate. Ratownik pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech. - Tak, to prawda. Jeśli obraziłem państwa swoim pytaniem, to przynajmniej wiecie dlaczego. - Nikt się nie obraził, szanujemy waszą pracę - uspokajał go Dane. - Sprawdzicie wszystkich, którzy byli na tych łodziach, prawda? - Tak, oczywiście. Znam większość z tych jachtów. Czy poza nimi cumowały tu inne? Takie, których nazw pan nie zapamiętał? Dane skinął głową. - Tak - potwierdził. Widać było, że jest na siebie zły. - Nie wymienił pan tamtej. - To moja. - Aha, przypłynęliście dwoma łodziami? - Wiedziałem, że zastanę tu moich przyjaciół - wyjaśnił Dane. - Wskoczył pan do wody w tym momencie, kiedy do pana i przyjaciółki strzelał niewidzialny nurek? - Tak. Kelsey stwierdziła, że wszyscy wpatrują się w Dane'a. - Dobre wyczucie czasu. 272 - Mhm. Oficer wpatrywał się w niego znacząco. - Nawet nie mam kuszy, nie łowię w taki sposób - dodał Dane spokojnie. - Dobrze, zobaczymy, co da się zrobić. - Wręczył Dane'owi wizytówkę. - Mam państwa nazwiska i adresy. Gdyby ktoś sobie jeszcze coś przypomniał, proszę o telefon. Dane wziął wizytówkę. - Dziękuję. Funkcjonariusz wrócił na kuter. Zostali sami. Milczeli, spoglądali po sobie. - Chyba powinniśmy wracać - zaproponował Nate. - Dane, podrzucę cię do twojej lodzi. - A co z moją rybą? - zapytał z żalem Larry. - Oprawimy ją i zamrozimy. Nie wystarczy dla wszystkich na kolację - zadecydowała Cindy. - No tak, nie wpuszczę jej przecież do wody. Nie za bardzo żyje. - A może dodamy kawałki do pizzy? Gdy omawiali tę kwestię, Nate wciągał już na pokład kotwicę. Włączył silnik. Dane nachylił się do Kelsey i szepnął: - Wracaj ze mną.