ci historię. O pięknej, młodej dziewczynie i o mężczyźnie, który ją kochał.
Była dla niego całym światem – szepnął, patrząc w stronę okien Julianny. – Całym życiem. Opiekował się nią i zaspokajał wszystkie jej zachcianki. Nauczył ją, co znaczy lojalność i zaufanie. A ona dała mu za to całą siebie. – Zrobił krótką przerwę. – Niestety, była słaba. Łatwo ulegała swoim złym instynktom, a te mogły zmienić tę słodką kruszynę w zwykłą kurwę. Julianna, pomyślał. Mówi o Juliannie. Musi więc być tym człowiekiem, o którym mu wcześniej mówiła i którego tak się bała. Richard zmrużył oczy. – Jeśli mówisz o Juliannie, to mogę ci jasno powiedzieć, że wszystko skończone. Ona nawet nie chce cię widzieć. – Richard zrobił krok do przodu, mając nadzieję, że przestraszy napastnika. – Zostaw ją w spokoju. A jeśli nie, to będziesz miał ze mną do czynienia. Już ja cię załatwię. Rozumiesz, kanalio? John tylko się uśmiechnął. – Ale z ciebie pewny siebie skurwysyn. A wystarczy popatrzeć, żeby zobaczyć zwykle zero, człowieka bez odrobiny czci i godności. – Omiótł Richarda zimnym, pełnym potępienia spojrzeniem. – Co robi teraz twoja piękna żona? Co robi twoja córka? Kto je obroni? Przecież ty wolisz pieprzyć moją Juliannę. Kto się nimi zajmie? Krew ścięła mu się w żyłach, kiedy usłyszał tę groźbę. Ten człowiek zna jego rodzinę! Wiedział też, że Kate jest teraz sama z Emmą. Cofnął się, czując dławiący strach. – Dzwonię na policję. – Wystukał 911. – Na twoim miejscu... Usłyszał głośny dźwięk, jakby ktoś otwierał butelkę, a potem poczuł palący ból w piersi. Dotknął tego miejsca, a potem cofnął rękę, czując, że jest mokra. Krew! Jezu Chryste! Kate! Czując, że odpływa, spojrzał jeszcze raz na nieznajomego. Ten tylko się uśmiechnął. Języczek ognia raz jeszcze liznął powietrze. ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY ÓSMY Kate z trudem uniosła powieki. Czuła dudnienie w skroniach, oczy ją paliły. Rozejrzała się dookoła, zupełnie zdezorientowana. A potem sobie przypomniała. Zdrada Richarda. Straszna wizyta Nicka. Strzelba, którą wciąż ściskała w rękach. Dudnienie w głowie stało się głośniejsze i bardziej natarczywe. Dopiero po chwili zrozumiała, że ktoś dobija się do drzwi. Usiadła więc, opierając się ręką o podłogę. Powoli wstała, krzywiąc się z bólu, który czuła w mięśniach i stawach. Cała była obolała po nocy spędzonej na drewnianej podłodze. – Już idę! – krzyknęła, patrząc na zegarek. Kto, do diabła, mógł tu przyjść tak wcześnie? Wiedziała, że to nie Richard. Po pierwsze ma swój klucz. Po drugie – nie ośmieliłby się wrócić. Emma poruszyła się, ale się nie obudziła. Bogu dzięki. Zaraz odprawi tego natręta i zrobi sobie mocnej kawy. Może wtedy jakoś się pozbiera. Podeszła do drzwi i wyjrzała na zewnątrz. Dostrzegła dwóch nieznajomych. Obaj mieli na sobie marynarki i ciemne okulary, niczym czarne charaktery z marnego kryminału. Uchyliła drzwi, nie otwierając łańcucha. – Słucham panów? – Pani Ryan?